"Możliwość tworzenia można określić jeszcze inaczej: Jest to gotowość, by rodzić się na nowo każdego dnia."
Erich Fromm

piątek, 30 sierpnia 2013

Chusta gotowa!

Czyli popadam w samozachwyt nad moją wytrwałością i samozaparciem ;)



Na reszcie skończyłam :) Cieszę się, że dałam radę i bardzo mi się podoba efekt. Jest mięciutka i milutka, taka jak chciałam.
Jest średniej wielkości. Jak dla mnie, przy moim 1,6m w kapeluszu - idealna ;) 
170cm/135cm/85cm





Marzy mi się jeszcze podobna, tylko z włóczki cieniowanej w błękitach. Ach, może kiedyś :) Póki co - wracam do drobiazgów :P







niedziela, 25 sierpnia 2013

Mycie okna i serwetka potrzebna od zaraz :)

Czyli szybko coś musi być, żeby był efekt odpowiedni :D
Bo okno nie byle kogo, tylko teściowej ;) Więc trza się spiąć i postarać, żeby nie wyjść na "niedokończającom" ;)
 Okno w kuchni u "mamy" czekało na mnie już jakiś czas. Okropna firanka, okropnie zapięta i kompletnie nie po mojemu :P A że teraz mieszkam w TYM domu, to troszkę muszę go dopasować do moich oczu, co by się zbytnio nie męczyły od "codnia" ;D
Więc: (wiem, wiem, nie zaczyna się zdania od "więc" ale... tak mi jakoś pasuje :P ) Zdjęłam paskudę, wypucowałam okno, wyjęłam z szafy zasłonki w kwiatuszki z mojego domu, zazdrostki wykopałam w szafie maminej i oczywiście delikatnie "poniebieściłam" całość. A że brakowało mi kropki nad tym całym "i", to serwetka niebieska musiała powstać na już. 
Szybciutko wybrany wzór ze stosu gazetek (są moją ogromną słabością. Internet aż pęka od schematów, ale co poradzę, jak dla mnie papier ma swoją moc. Kupuję gazetki z dziergankami i składuję, składuję, składuję :) )


I efekt okienny - natychmiastowy :)
"Ofiarodawczyni" na pewno zauważy piękne świeczniki, które zachwyciły moją mamę. "gdzie takie kupiłaś???" było zaraz :D Mówię: nigdzie! Dostałam :) Dziękuję Justynko jeszcze raz, bo są mocno eksploatowane :)


I kilka zdjęć. Ponieważ na ogół nie robię serwetek... Ciekawe dlaczego :) Muszę to koniecznie zmienić ;)






EDYCJA - uzupełnienie fotorelacji :D

Tak jak już pisałam - zdjęcia niezbyt zachwycające, ale jakoś udało mi się przedstawić ogólny zarys. 
Wszystkie elementy tekstylne - staaaare :P
Elementy szydełkowe - moje :)
Dodatki - czasem koleżanek blogowych ;)
Doniczki z fiołkami - MUSIAŁY zostać :P Nie było nawet dyskusji o usuwaniu :/


Szybka reperacja :D

Czyli jak zadowolić małego fusyta ;)
Fusyt = osóbka, której nie zawsze wszystko pasuje :) Delikatnie rzecz ujmując :P
Moja córa takowym właśnie bywa. Lubi rzeczy ładne, czyste i (to najbardziej!!!) różowe ;D
Wczoraj, podczas czyszczenia, od JEJ sandałek ulubionych (czyt: różowiasto-różowych :P ) odpadły nie mniej szałowe kwiatki. Przed wyjściem "na zakupy" dama stwierdza, że nie ma mowy, żeby założyła POPSUTE sandałki. Nie nadają się do chodzenia i koniec. Mega foch i obraza majestatu :) Najpierw się wkurzałam, groziłam, że pójdę sama itp, ale że w perspektywie był zakup trampków do przedszkola, musiałam to jakoś załatwić...
I szybko szybko, kawałek bawełny, szydełko i po 10 minutach już była moja dama skłonna założyć swoje "nowe" sandałki ;)



Radość dziecka - bezcenna :D Do tego motylki, a to już szczyt jej marzeń kompletnie :)
A wyglądały sobie tak: wersja "zepsuta i nie nadająca się da użytku"


Czyli można powiedzieć - przyjemne z pożytecznym :D

wtorek, 20 sierpnia 2013

Poduszka "gęsta"

czyli wykorzystać cały kłębuszek wełny :)
Miałam jeden niewykorzystany wkład do podusi. Miałam dokupić jakiegoś kolejnego włochacza. Miałam. Tylko że zawsze są ważniejsze wydatki, a teraz to już w ogóle... Syn idzie do 5 klasy i ta darmowa edukacja już mi z portfela kompletnie wszystko sprząta :/ Szkoda, że ta darmowość taka droga jest...
Ale w związku z powyższym: wygrzebałam z czeluści szafy sweter. Mój, szkolny, wełniany. Gryzący nieludzko, bo babcia sama wełnę na niego przędła na kołowrotku i osobiście na drutach go dziergała. I żal mi się zrobiło, ze leży od 20 lat i czeka, aż go mole kompletnie rozparcelują po swojemu :) Pomyślałam - pruję :D Troszkę mi ręka zadrżała nad tą niszczycielską działalnością, ale zacisnęłam zęby i tyle. Koniec marnowania miejsca w szafie :P
Dodałam nieco szarości, odrobinkę turkusu - a jakże by to bez niebieskości miało być ;) - i proszę. Leży już "na wierzchu". Na wypadek niedopasowania kolorystycznego mojego turkusu z innymi elementami niegdysiejszego wystroju mojego przyszłego domu - jedna strona jest tylko wełniana - szara. Bez koloru.



I strona "adaptująca się wszędzie" ;D



Nic to, że nadal gryzie ta wełna z dziadkowych owieczek. Podusia wcale nie służy do tulenia :D
 Ma "wyglądać" ;) Takie jej zadanie :P
Myślałam nad zapięciem, ale stwierdziłam, że poco? Przecież moja jest, a że umiem na szydełku, to sobie rozpruję jeden bok, a potem zarobię :D Wystarczyło schować dłuższą nitką na koniec. Jakoś nie lubię guzików i zapinań. Nie mam do takowych serca :)


środa, 14 sierpnia 2013

Pachnie jesienią...

Więc na reszcie - chusta :)
Naoglądałam się, i owszem, chust wszelakiej urody. Najpiękniejsze są niestety na drutach ;) Póki co moje umiejętności są dość ograniczone, ale zamierzam to zmienić i zapisałam się na kurs dziergania drucianego do Iwonki Wyczynia na tych drutach cuda i bardzo konkretnie i zrozumiale uczy na filmikach :) Mam ogromną nadzieję, ze się uda :D
Ale na razie - po mojemu - czyli na szydełku.
Zaczęłam tydzień temu. 



Szło gładko, bo wzór fajny i nie trzeba nad nim myśleć. Leci sobie podczas filmu ;)
Niestety chusta ma to do siebie, ze im dalej w las tym więcej drzew :P Coraz dłuższe ramiona do dziergania, więc - jak to u mnie - i zapał mniejszy, i przybywa wolniej :) No tak już mam niestety, ze na duże rzeczy to cierpliwości mi bardzo brakuje. Ale zawzięłam się! Codziennie minimum dwa rzędy! (no dobra - jeden/jeden i pół ;) )
Stan na dziś:



Włóczka Cotton Soft - Yarn Art. Fajna. Robi się gładziutko, cienka i miękka jak na bawełnę. W 100 gramach aż 600 metrów. Na pewno nabędę jeszcze inne kolorki, bo ograniczyłam się do bieli. Miało być co inne i wychodzi jak zwykle ;)

Witam moje nowe obserwatorki :*
Ponieważ liczba obserwatorów przekroczyła właśnie 100, myślę nad jakimś fajnym cosiem ;) Już niedługo :D
Póki co - dziewczynki z "podaj dalej" prosze o jeszcze odrobinę cierpliwości. Nie zapomniałam - nie nie. Cały czas jestem "w trakcie" ;) To mój ulubiony rodzaj bycia ;D - "W trakcie".
Ściskam otulająco szalowo!